Śluby międzynarodowe potrafią być bardzo nietuzinkowe i zaskakujące. Ze względu na połączenie nie tylko odmiennych tradycji i kultur, ale także przez fakt, że podczas reportażu ślubnego zawsze może wydarzyć się coś zaskakującego dla nas (fotografów) i nowego.
Począwszy od miejsca – bo kiedy każde z narzeczonych jest innej narodowości, to pierwszą sprawą na liście ślubnej organizacji jest ustalenie miejsca zaślubin i wesela. Czy ślub i impreza odbędzie się w Polsce czy za granicą? W jakim stylu zorganizować przyjęcie? Czy podjąć się próby łączenia dwóch tradycji czy wybrać jedną z nich by dominowała na weselu? Te i wiele innych pytań pewnie pojawia się w głowie niejednej zakochanej, międzynarodowej pary.
Nie ważne, w którym miejscu świata czy Europy połączyła Was miłość. Ślub we Francji, Włoszech, Hiszpanii? Sfotografujemy Wasz ślub, gdziekolwiek zdecydujecie się go zorganizować. Najważniejsze by wszystkie Wasze decyzje były zgodne z Waszymi pragnieniami. Z jak najmniejszą liczbą ślubnych kompromisów.
Zazwyczaj kiedy myślimy o ślubach międzynarodowych, w wyobraźni mamy bogato udekorowane przyjęcia w stylu Glamour w klasycznym pałacu czy dworku. Bo jak mawia wielu “klasyka obroni się zawsze”. Zgadzamy się, że klasyczny, pałacowy styl z nutą glamour jest często bezpiecznym wyborem. Czymś co jest ponadczasowe.
A co jeśli para młoda nie czuje stylu glamour? Jeśli nie chcą celebrować własnego ślubu w pałacach? Nie potrzebują też do tego morza kwiatów, kryształowych żyrandoli, retro auta do ślubu i sukni księżniczki?
Wtedy organizują wesele i ślub w duchu tego, co najbardziej im bliskie i autentyczne. Bez względu na panującą ślubną modę.
To niezwykłe jak wiele par, dla których mamy przyjemność pracować na ślubach, nie podąża ślepo za trendami i modą. Organizują ślub bardzo intuicyjnie, a potem okazuje się, że wszystko wyszło jeszcze bardziej oryginalnie i “stylowo”, mimo braku odtwórczego naśladowania trendów ślubnych. I co najważniejsze – nie brakowało tam prawdziwie autentycznych, reporterskich momentów!
Taka właśnie niesamowita i jedyna w swoim rodzaju historia powstała dzięki Kamilowi i Laurence, dzięki ich miłości, a także dzięki bliskim, którzy towarzyszyli im w tym wyjątkowym dniu.
On Polak, Ona Francuzka – co ich łączy poza miłością? Niewątpliwie miłość do zwierząt. Wystarczy tylko wspomnieć, że na sesję narzeczeńską zjawili się ze swoimi ulubieńcami – ukochanym psem i koniem. Laurence jeździ konno od dziecka, wychowała się na francuskiej prowincji w otoczeniu natury i zwierząt.
Właśnie tam, w rodzinnym gospodarstwie, najbliższym sercu otoczeniu, naturalnej przestrzeni, zdecydowali się zaplanować całe ślubne przygotowania. Domyślaliśmy się, że zapowiada się bardzo sielski, rustykalny klimat ślubu. Jednak to co zobaczyliśmy na miejscu przeszło nasze najśmielsze oczekiwania.
Na ślubne przygotowania przylecieliśmy oczywiście dzień wcześniej, by poznać miejsce i domowników. Gdy dotarliśmy do prowincji późnym wieczorem, jako pierwsze powitało nas stado kotów 🙂 Gospodarstwo było dość rozległe a nam się wydawało, że koty są dosłownie wszędzie. I chociaż fotografować mieliśmy dopiero następnego dnia, nie mogliśmy odpuścić sobie kilku wprowadzających kadrów.
Nie mamy słów, by opisać jak fantastyczna, ciepła i autentyczna atmosfera panowała podczas przygotowań. Bo kiedy na wspólne śniadanie łączy się dwa, trzy stoły, by dla każdego wystarczyło miejsca, by pobyć razem bez pospiechu – to wyraz tego, że żadną fanaberią jest, całą rodziną i przyszłą rodziną, radować się zbliżającym wydarzeniem. A śniadanie było pyszne, tak na marginesie 😉
Jedną z najfajniejszych rzeczy z perspektywy fotografa podczas przygotowań w dniu ślubu, jest moment kiedy zdajemy sobie sprawę, że nikt nie zwraca na nas uwagi. Wszyscy zachowywali się zupełnie naturalnie, ani razu nie padło zdanie w stylu: “oj tylko niech pan nie robi tutaj zdjęć, bo nieposprzątane” – brzmi znajomo ? 🙂 Albo uciekający przed obiektywem starsi członkowie rodziny, no klasyk. Ale odłóżmy to na bok.
Cieszymy się ogromnie, bo u Laurence i Kamila było idealnie. Jedni brali udział w przygotowaniach. Młodsze pokolenie dekorowało kościół na uroczystość ( cięte róże wprost z przydomowego krzewu pasowały do surowych murów pobliskiego kościoła). Starsi domownicy i goście odpoczywali i rozkoszowali się sielskim klimatem. Czuć było luz i totalną swobodę. Nikt nie ponaglał, nie stresował się, nie biegał w amoku ślubnej gorączki.
Czasu było dość, by zdążyć ze wszystkim. Makijaże ślubne, ubieranie sukni i garnituru odbywało się w nieskrępowanej atmosferze. Nie zabrakło czasu na first look i na krótką sesję w rustykalnym klimacie.
Ślub we Francji odbył się dwuetapowo. Najpierw młodzi i najbliżsi udali się do urzędu na bardzo krótką ceremonię ślubu państwowego. Następnie przeszli do znajdującego się po drugiej stronie ulicy pięknego kościoła na ceremonię uroczystego już ślubu kościelnego.
Wnętrze kościoła naprawdę robiło wrażenie. Było bardzo klimatycznie przez oszczędną formę zdobień i surowe mury z widocznymi oznakami upływającego czasu. Klimat panujący w świątyni mocno oddziaływał na atmosferę podczas ceremonii ślubu. Przytłumione światło potęgowało skupienie.
Co ciekawe, pana młodego prowadziła do ołtarza mama, a pannę młodą jej tata. Na ławkach znajdowały się specjalnie przygotowane śpiewniki dla gości, a moment przysięgi małżeńskiej był pełen wzruszeń i przypieczętował go klasycznie pierwszy, małżeński pocałunek.
Po ceremonii ślubnej goście udali się pieszo na przyjęcie weselne, które zorganizowano w budynku przypominającym nasze zapomniane remizy. Oszczędne dekoracje, folkowo rustykalne bukieciki w buteleczkach, kolorowe kwiaty pod sufitem, czego chcieć więcej?
Dzieci beztrosko bawiły się na podwórku, starsze pokolenie przesiadywało na zewnątrz pod ściana budynku wystawiając twarz ku słońcu. Młodsi żywiołowo oblegali parkiet. Każdy bawił się na swój sposób. A my mieliśmy mnóstwo sytuacji do łapania cudownych, reporterskich momentów.
Cały ten dzień od początku do końca obfitował w niesamowite migawki chwil. W autentyczne portrety członków rodziny. Sytuacje spontaniczne. Ujęcia pełne wzruszeń, a za chwilę z humorystyczną nutą.
Nie skłamiemy, przyznając, że pod tym względem jest to jeden z naszych ulubionych reportaży ubiegłego sezonu.
Tradycyjne weselne zabawy łączyły się ze spontanicznymi momentami podczas całego przyjęcia. Były zarówno polskie jak i francuskie akcenty. Wszystko miękko się przenikało i stanowiło świetną ramę tej opowieści. Francuski ślub Laurence i Kamila może być przykładem, że wszystko może wypaść znakomicie bez sztywnego harmonogramu, konsultanta ślubnego, dekoratora i całego zaplecza ślubnych ekspertów. Pod jednym warunkiem – jeśli tak jak nasza para mamy wsparcie i pomoc rodziny i przyjaciół.
Czujemy ogromną radość, że mogliśmy uczestniczyć i fotograficznie stworzyć historię tego pięknego dnia, historię tego ślubu.
Niezależnie od tego czy bardziej alternatywne, w duchu slow, rustykalne czy wręcz odwrotnie – w stylu glamour, za każdym razem to ogromny zaszczyt móc dla Was tworzyć najpiękniejsze wspomnienia!
To jest bardzo znakomity materiał <3 Chcę oglądać takich więcej !!!
Dzięki Łukasz, szybki jesteś 🙂