Zdjęcia ślubne w malowniczych, rozległych zakątkach świata to marzenie niejednej zakochanej pary. O tym czy warto wyjechać na sesje zagraniczną i jak się do niej przygotować, wspominaliśmy niejednokrotnie. I niezmiennie, każdemu, kto choć odrobinę się waha, powiemy zdecydowanie- WARTO!
Wyprawa na sesję plenerową za granicę to nie tylko piękne zdjęcia, ale przede wszystkim wspaniała przygoda, wspólnie spędzony czas, często krótki urlop, i wreszcie niezapomniane wspomnienia.
To miliony momentów do uchwycenia Waszego uczucia, oprawione w ramy bajkowej scenerii, którą sobie wybierzecie. W czasach gdzie mamy możliwość podróżować łatwo, szybko a często wbrew pozorom bardzo tanio, pozostaje tylko na mapie świata pokazać palcem to, co pomyśli rozmarzona głowa 🙂
Byliśmy już na sesjach ślubnych plenerowych w większości najpiękniejszych miejsc w Europie, takich jak Wenecja, Paryż, Madera, Islandia czy w Norwegii na Lofotach. Jeśli nie mieliście okazji zobaczyć to zapraszamy do nadrobienia.
A dziś pokażemy Wam zagraniczny plener w Kornwalii. Tą sesją spełniliśmy nie tylko zdjęciowe marzenia Darii i Patryka. Spełniliśmy także nasze!
Turystyczna perełka Kornwalii – St.Ives to nadmorski kurort, mówi się nawet, że to najbardziej romantyczne miejsce na mapie Anglii.
I rzeczywiście, sceneria zachwyca pięknym krajobrazem a czas stoi tutaj w miejscu. Co zresztą nie dziwi, gdy oczy napełniają się widokiem całej zatoki, portu, piaszczystych plaż, a także wąskich uliczek z kolorowymi domkami. Poza sezonem wakacyjnym nie jest jeszcze tak tłumnie, co pozwala nie tylko poczuć prawdziwy klimat miejsca, ale też spróbować pokazać go w pełni na ślubnych zdjęciach.
Bardzo nam zależało, by ten plener nie był jedynie pocztówką z nad klifów i rozległymi widokami w tle. Czas spędzony w miasteczku i na plaży, pozwolił nam wykonać więcej dynamicznych, wieloplanowych kadrów, uchwycić ten wyjątkowy klimat miejsca wraz z mieszkańcami. Dzięki temu, sesja jest ciekawa, różnorodna i bardziej rytmiczna.
Niech Was nie zwiedzie słoneczne, świetliste niebo, i jasne, trochę pastelowe kolory, wakacyjny i leniwy klimat piaszczystych plaż kornwalijskiej scenerii. Niech Was nie zwiedzie pogodny uśmiech Darii, dzięki któremu było nam jakby cieplej ( przynajmniej na sercu ).
To była jedna z najtrudniejszych, o ile nie najtrudniejsza, sesja ślubna zagraniczna, jaką do tej pory zrealizowaliśmy, jeśli chodzi o warunki atmosferyczne! Tak wietrznej, tak przeszywająco zimnej pogody, nie mieliśmy jeszcze na żadnej sesji ślubnej.
Temperatura tego dnia przywitała nas w granicach 8 stopni Celsjusza. I niby nic szczególnego, zważywszy na piękne słoneczne niebo bez deszczu. Jednak jeśli dodamy do tego wiatr, potężny wiatr, który wykręcał klapy marynarki Patryka, a z suknią ślubną Darii robił takie wariacje, że momentami ledwo mogła ustać, to na samo wspomnienie robi nam się chłodniej. Wiatr był przeszywający i bardzo zimny, co znacząco obniżało odczuwalną temperaturę.
Planowaliśmy zupełnie inny scenariusz tej sesji, miał być wschód słońca na klifach, a także pragnęliśmy większą część zdjęć zrealizować w Tintagel – położonym na zachodnim wybrzeżu, jednym z najpiękniejszych miejsc w całej Kornwalii, z ruinami zamku, gdzie przypuszczalnie to tu narodziła się legenda króla Artura.
Na klifach udało nam się spędzić niespełna 20 minut. Silny wiatr sprawiał, że niemożliwe było nie tylko swobodne pozowanie, czy opanowanie sukni, a wręcz robiło się już niebezpiecznie w wyższych partiach terenu.
Tak dzielnej, wytrwałej i jednocześnie uśmiechniętej pary sami sobie zazdrościmy. Mimo niełatwego zadania poradzili sobie znakomicie i zarażali nas pozytywną energią.
Pogoda to jedyny czynnik, na który nie mamy wpływu rezerwując z wyprzedzeniem bilety lotnicze. Ale cała reszta zależy tylko od nas. Bo kiedy nasze zaangażowanie i kreatywność spotyka się z zaangażowaniem pary młodej, wtedy wszystko może się udać, bez względu na warunki.
Sesja zagraniczna, w zależności od miejsca, które wybierzecie, może być mniej lub bardziej wymagająca. Plener ślubny w Kornwalii to może nie zawsze gwarancja sprzyjającej pogody, ale zapierających dech widoków już tak!
Rozległe, piękne krajobrazy z oceanem w tle, spacer po klifach i pagórkach Tintagel, klimat malowniczego miasteczka St. Ives, a w samym centrum dwójka przesympatycznych, serdecznych ludzi. To wszystko było ukoronowaniem (to właściwe słowo!) wielogodzinnej podróży do najpiękniejszego miejsca w Anglii.
ps. a tak było za kurtyną !