Lizbona – jedno z najbardziej artystycznych miast Europy, nieduże, a ma tak wiele do zaoferowania. To właśnie różnorodność i swoisty, streetowy sznyt sprawia, że zdjęcia ślubne w Lizbonie mogą być oryginalne i unikatowe.
Ewa i Michał byli parą wręcz idealną na zagraniczny plener ślubny, w tym przypadku plener ślubny w Portugalii. Oboje są miłośnikami podróżowania, nie straszne im kilometry przebyte pieszo w labiryntach uliczek, w poszukiwaniu idealnych kadrów. Ale oprócz tego, że dzielni i zaangażowani podczas sesji ślubnej, to przede wszystkim para fantastycznych ludzi, z którymi spędziliśmy ten czas. I nie możemy się doczekać, kiedy na horyzoncie pojawi się okazja, na kolejną wspólną podróż, niekoniecznie zdjęciową 😉
Ale zostawmy na chwilę sferę planów i wróćmy do tego co się wydarzyło. Plener ślubny w Portugalii – to był motyw, który chodził nam po głowie już od kilku sezonów. Mieliśmy chyba sporo szczęścia, bo tego lata udało się zrealizować nie tylko sesję ślubną w Lizbonie, ale też piękny destination wedding w malowniczej willi pod Porto. Kto jeszcze nie widział niech z miejsca pędzi nadrobić.
W mieście takim jak Lizbona można w zasadzie wykonać kilka sesji zdjęciowych jednocześnie i każda będzie inna! Wystarczy chociażby pobieżnie wspomnieć, że położona na 7 wzgórzach, otulona oceanem, zachwycająca mnogością kolorów, szczególnie za sprawą żółtych tramwajów, a do tego pachnąca słynnymi Pasteis de Belem! (To ostatnie sprawdziliśmy wielokrotnie)
Ale nie poznał dostatecznie Lizbony ten, kto identyfikuje ją tylko z żółtymi tramwajami, czy artystycznym graffiti. Swoją drogą, wiecie jak trudno znaleźć żółty tramwaj nie obklejony reklamami? Albo zaułek czy ciekawą ścianę, która nie jest pomazana? To, co trochę nas uderzyło, to niestety poziom wandalizmu i niszczenia tego, co przecież przyciąga tak wielu turystów do Lizbony. Kto pamięta film Imagine, ten pewnie skojarzy, o czym mówimy.
Mimo wszystko, Lizbona nadal zachwyca. I zdecydowanie warto zagłębić się w to miasto. Nas chyba najbardziej urzekła swoją energią, wybuchem kolorów, labiryntem wąskich uliczek, gdzie niedbale suszy się pranie, a wzrok gubi się w mnogości skomponowanych ze sobą płytek azulejos – dzielnica Alfama. To zdecydowanie najbardziej kolorowa, artystyczna dzielnica miasta. Intensywnie zaznacza się tutaj kolor żółty, nie tylko za sprawą charakterystycznego tramwaju 28 – jednego z symboli Lizbony.
W dzielnicy Alfama spędziliśmy najwięcej czasu, kolory i struktury działały na nas inspirująco i chętnie gubiliśmy się pośród uliczek, podobnie jak na sesjach Włoszech, czy to w Wenecji czy Materze.
Zaczęliśmy mimo wszystko dość spokojnie i nostalgicznie. Spontanicznie doszliśmy do wniosku, że kluczem, pewnego rodzaju ramą tej sesji w tak różnorodnym mieście jak Lizbona, będzie przestrzeń i woda. Wykorzystując wczesnoporanne godziny, gdzie miasto nie zalała jeszcze fala turystów a żar z nieba nie dawał się we znaki, zdjęcia rozpoczynające sesję zrobiliśmy w centralnym punkcie Lizbony, na placu Praca do Comercio.
Rozległy widok na ocean i pastelowe kolory nadały romantyczny klimat i niespiesznie prowadziły narrację wgłąb, w miasto.
W różnorodności miasta łatwo się mimo wszystko zagubić. Mocno trzymaliśmy się tego, by podczas naszej fotograficznej “włóczęgi” zakamarkami Lizbony nie popaść w totalny misz masz. Lizbona oferuje bardzo dużo, jest tu wiele punktów widokowych, wspomniana już dzielnica Alfama z artystycznym graffiti, dzielnica Baixa i sceneria żółtych tramwajów, Lx – Factory totalnie odjechana i artystyczna, plaże a nawet ogród botaniczny. Sporo tego prawda?
My postawiliśmy na typowo miejskie, uliczne scenerie, wyszukując charakterystycznych “smaczków” ciekawych lokalizacji i zaułków. Fado, mechaniczna pszczoła, czy różowa ulica – to tylko niektóre punkty odkrywania lizbońskiej przestrzeni.
Jak zawsze bardzo ważny jest dla nas balans podczas każdej sesji zdjęciowej, czy to ślubnego pleneru, czy sesji narzeczeńskiej. Bez względu na miejsce, w którym fotografujemy, najważniejsze to zachować równowagę miedzy pokazaniem lokalizacji, jej klimatu i wszystkiego czym zachwyca, a pokazaniem relacji i samej pary.
Ewa i Michał emanowali niesamowitą energią już od pierwszego spotkania z nimi! Wiedzieliśmy, że energią obdarzą nas podczas sesji. Ale to nie wszystko, kiedy wreszcie odłożyliśmy aparaty, nadal wspólnie eksplorowaliśmy to cudowne miasto. Były tańce i zabawa 😉 Trudno o bardziej udane zakończenie sesji – Ewa, Michał ściskamy Was za to !
I szybciutko wracamy do samego początku …do pierwszego zdjęcia !
Oglądajcie zakochajcie się w Lizbonie !
Makijaż i fryzura do sesji: Iwona Sirow Make-up
Świetnie się ogląda. Bardzo miło znowu przejsc sie uliczkami Lizbony. Zalapal się nawet pan ze sklepu w budynku (z nr 1 nad głową) w ktorym mieszkalismy 🙂 I to lizbonskie światło 🙂